Strona:Juliusz Verne - Gwiazda Południa.pdf/203

Ta strona została uwierzytelniona.
– 195 –

Dlatego więc, jeżeli Pharamondowi Barthes zależy na tem, wrócimy służącego zdrowym i całym jego przyjacielowi.
— A gdzie on się teraz znajduje? — zapytał strzelec.
— W świętej grocie, gdzie go strzegą we dnie i w nocy — odpowiedział Tonaia uroczyście.
Pharamond Barthes przetłómaczył tę odpowiedź Cypryanowi i prosił króla o pozwolenie odwiedzenia więźnia wraz z przyjacielem.
Przy tych słowach nieprzyjazny szmer przebiegł wśród zebranych. Nie, żądania tych białych są bezwstydne! Nikt obcy jeszcze nie przekroczył progu świętej groty. Krążyła przepowiednia, że gdy biały człowiek pozna jej tajemnicę, państwo Tonaia rozpadnie się.
Despotyczny król nie lubiał, gdy poddani jego wyrażali swoją opinię i dlatego może postanowił postąpić wręcz przeciwnie, aby im pokazać, że nie pozwoli narzucić sobie zdania.
— Tonaia zamienił krew ze swoim sprzymierzeńcem — rzekł wyniośle i niema przed nim tajemnic. Czy ty i twój przyjaciel umiecie dotrzymać przysięgi?
Pharamond Barthes odpowiedział twierdząco.