Strona:Juliusz Verne - Gwiazda Południa.pdf/207

Ta strona została uwierzytelniona.
– 199 –

pierścionkiem olbrzymią ławkę z kryształów, że są to kamienie naturalne, nie pozostawiały bowiem najmniejszego śladu porysowania.
Były to zatem dyamenty, rubiny i szafiry, nagromadzone w tak olbrzymich ilościach, że oceny ich możnaby dokonać tylko liczbami astronomicznemi. Leżały tu przedmioty wartości trilionów, kwadrilionów.
Czy Tonaia wiedział o posiadanem przez się olbrzymiem bogactwie, możnaby wątpić, bo i Barthes zdawał się nie przypuszczać, aby te kryształy były drogocennymi kamieniami.
Król negrów sądził się bezwątpienia tylko panem i posiadaczem dość osobliwej groty, której sekretu kazała mu strzedz prorocza przepowiednia. Potwierdzać to przypuszczenie zdawały się stosy kości ludzkich, które leżały po kątach. Czy było to miejsce grzebania plemienia, lub może służyła ta grota, co jest bardzo możliwe, do obchodu straszliwych uroczystości, gdzie krew ludzka płynęła obficie przy ucztach kannibalicznych?
Barthesowi nasunęły się również podobne przypuszczenia i nachylając się ku towarzyszowi, szepnął po cichu:
— Tonaia wprawdzie zapewnia, że podczas jego panowania podobne obchody miej-