Strona:Juliusz Verne - Gwiazda Południa.pdf/231

Ta strona została uwierzytelniona.
– 223 –

Doprawdy byliśmy głupcami, wierząc w to! Zupełnie byłoby to tak, jakby kto chciał robić gwiazdy!
Znowuż zaczęli się śmiać.
Cypryan widocznie więcej cierpiał od ich obecnej wesołości, niż od poprzedniej surowości.
Po krótkim namyśle przywódca podjął na nowo:
— Jesteśmy zdania, panie Méré, że co do wyroku śmierci na ciebie wydanego, musimy się jeszcze zastanowić. Nie zapominaj jednakże, że wyrok ten wisi nad tobą! Słowo lub znak, którym uwiadomisz policyę, a będziesz zgubionym bez ratunku!
Rozumnym cześć i chwała!
Wyrzekłszy te słowa wyszedł, a za nim jego towarzysze.
Ciemność zaległa na nowo pokój. Cypryan miał ochotę zadać sobie pytanie, czy to co przeżył, nie było przypadkiem igraszką fantazyi? łkanie Matakita, który przykucnął na podłodze, nie pozwalały wątpić o prawdziwości faktów.
A więc, było to prawdą! uniknął śmierci, lecz za cenę jakiego upokorzenia! On, inżynier, wychowaniec politechniki, wybitny chemik i znany już geolog, dał się oszukać przez figiel ograniczonego kafra!