Strona:Juliusz Verne - Gwiazda Południa.pdf/30

Ta strona została uwierzytelniona.
— 22 —

w te strony, aby zbudować kantynę, (szynk) gdzie kopacze większą część swej zdobyczy zwykli przepijać. Resztę podróżnych stanowili fermer z nad brzegu rzeki Hard, boer z Wolnego Związku Orange, handlarz kości słoniowej, dwóch pionerów z Transwaalu, na koniec chińczyk, nazwiskiem Li.
Z początku różnorodna ta hałaśliwa zbieranina bawiła Cypryana, lecz niedługo.
Sympatycznym był Tomasz Steele ze swą potężną postacią i mały chińczyk. Neapolitańczyk zaś ze swemi akrobatycznemi sztukami i zbójecką fizyonomią budził w nim wstręt.
Najgłupszym konceptem Pantalacciego było przyczepianie przeróżnych przedmiotów, jak wiązek trawy, kości, ogonów krowich, do długiego warkocza, który chińczykowi podług zwyczaju spadał na plecy.
Ten, nie irytując się wcale, odczepiał niepotrzebne dodatki, udając, iż tych żartów nie spostrzega.
Żółta jego twarz i kose oczy pozostawały nadal nieruchome. Zdawało się również, iż słowa nie rozumie z tego, co się w tej arce Noego mówiło.
Annibal Pantalacci nie przestawał jednak wygłaszać swoich konceptów, wyrażając się niezbyt poprawnie po angielsku.