żenia topograficznego satelity. Wszystkie wypukłości wyrównywały się pod promieniami słonecznymi.
Patrzyli tak przez przeciwległe szyby do 8 godziny wieczorem. Księżyc urósł w ich oczach tak, że zakrywał całą połowę firmamentu. Pocisk otoczony był światłem słonecznem z jednej strony, a księżycowem z drugiej.
W tej chwili Barbicane oceniał odległość dzielącą ich od celu upragnionego tylko na 700 mil. Szybkość pocisku, wedle jego zdania, wynosiła 200 metrów na sekundę, czyli 170 mil na godzinę. Pocisk dolną swoją stroną odwracał się do księżyca pod wpływem siły dośrodkowej; ponieważ jednak siła odśrodkowa zawsze ją przewyższała, było więc możliwem, że przebieg z linii prostej zejdzie na jakąś krzywą, której oznaczyć nie było można.
Barbicane wciąż myślał nad rozwiązaniem zagadnienia. Godziny całe upływały na niczem. Pocisk zbliżał się widocznie do księżyca, ale też nie mniej było widocznem, że go nie dosięgnie. Najkrótsza odległość, w jakiej go ominie, byłaby wypływem dwóch sił: przyciągającej i odciągającej, które ruch wywoływały.
— Pragnę tego tylko, — mówił Ardan — aby przejść tak blizko księżyca, aby módz zbadać jego tajemnice.
Strona:Juliusz Verne - Na około Księżyca.djvu/123
Ta strona została skorygowana.