Strona:Juliusz Verne - Na około Księżyca.djvu/204

Ta strona została skorygowana.
ROZDZIAŁ XVII.
Tycho.

O godzinie 6 wieczorem pocisk przechodził o 60 tylko kilometrów od bieguna południowego, to jest, znajdował się w takiej samej prawie odległości, jak i od bieguna północnego. Linia więc krzywa eliptyczna ściśle się rysowała.
Podróżnicy nasi odzyskali w Lej chwili dobroczynny wpływ promieni słonecznych; widzieli znowuż te gwiazdy, posuwające się wolno ze wschodu na zachód. Powitano słońce donośnym okrzykiem radości; — wraz ze światłem powracało i ciepło, które przeniknęło szybko przez metalowe ściany. Szyby odzyskały zwykłą swą przeźroczystość: jakby za dotknięciem różdżki czarodziejskiej, znikła z nich lodowa powłoka. Gaz został też zaraz przygaszonym.
— Ah! jak przyjemne są te ciepłe promienie — zawołał Nicholl — z jakąż niecierpliwością, po tak długiej nocy, oczekiwać muszą Selenici ukazania się nanowo tej gwiazdy dnia.
— Tak — potwierdził Ardan, wciągając w siebie ten eter błyszczący; światło i ciepło — wszak to życie całe!