świat, który tylko z daleka widzieli, jak Mojżesz ziemię Chanaan, i od którego oddalali się bezpowrotnie. Położenie pocisku względnie do księżyca uległo zmianie; teraz spód jego zwrócony był do ziemi.
Barbicane zdziwił się wielce, spostrzegłszy tę zmianę. Jeżeli kula miała krążyć naokoło księżyca, opisując orbitę eliptyczną, dlaczegóż nie zwracała się do niego swym cięższym końcem, jak to czyni księżyc względem ziemi? Było w tem coś niezrozumiałego.
Obserwując bieg pocisku, można było dostrzedz, iż odsuwając się od księżyca, postępuje po linii krzywej, odpowiadającej linii, po jakiej postępował, zbliżając się do niego. Opisywał więc elipsę bardzo wydłużoną, ciągnącą się prawdopodobnie do miejsca — równego przyciągania, w którem zobojętniają się wpływy ziemi i księżyca.
Jedynie taki tylko wniosek mogli wyprowadzić podróżnicy z obserwacyi dokonanych.
— Pytania też zaraz jak grad się posypały. Gdy dojdziemy do tego miejsca, cóż się z nami stanie? — zapytał Ardan.
— Niewiadomo — odrzekł Barbicane.
— Sądzę jednak, iż można robić wnioski.
— Dwa — odpowiedział Barbicane — mianowicie: albo szybkość pocisku będzie wtedy
Strona:Juliusz Verne - Na około Księżyca.djvu/228
Ta strona została skorygowana.