Strona:Juliusz Verne - Na około Księżyca.djvu/231

Ta strona została skorygowana.

choll. — Nie posiadamy żadnego ciężaru, a zresztą sądzę, iż pocisk wówczas pędziłby z większą jeszcze szybkością.
— Z mniejszą — mówił Ardan.
— Z większą — odpowiedział Nicholl.
— Ani z większą — ani z mniejszą powiedział Barbicane — chcąc pogodzić sprzeczających się; bo, nie zapominajcie, że bujamy w próżni, gdzie gatunkowa ciężkość nic nie znaczy.
— A więc — zawołał Ardan stanowczo — pozostaje nam tylko…
— Co? — spytał Nicholl.
— Zjeść śniadanie! — wesoło odpowiedział francuz.
I w samej rzeczy, jakkolwiek śniadanie nie miało żadnego wpływu na kierunek pocisku, można je było spożyć bez obawy, a przynajmniej dla żołądka. Przyznać trzeba — iż Ardan wyborne miewał pomysły.
Towarzysze zasiedli zatem do śniadania o 2 godzinie zrana, ale czyż tu godzina mogła mieć jakie znaczenie? — Ardan traktował swych towarzyszy z uprzejmością, a buteleczka wina, wydobyta z jego piwniczki, zakończyła wesołą ucztę. Jeśli pomysły nie zawracały podróżnikom głowy, obawiać się było można, czy tego nie uczyni mocne wino z 1863 r.