dalony jest w swej aposelenie, a najbliżej niego w swej perisilenie.
W ostatnim wypadku pocisk powinien dosięgnąć maksimum swej szybkości i odwrotnie. Otóż dążył on widocznie do swej aposelene, i Barbicane słusznie przypuszczał, iż szybkość jego zmniejszać się będzie aż do tego punktu, aby się mogła zwiększać znowuż w miarę zbliżenia się do księżyca. Szybkość taka byłaby nieznacząca, gdyby ten punkt przypadł razem z punktem równego przyciągania.
Barbicane badał skutki tych różnych położeń, myśląc nad tem, jakiby z tego można zrobić użytek, gdy nagle rozległ się krzyk Ardana.
— Do kroćset dyabłów! — wrzeszczał francuz, — przyznać trzeba, iż jesteśmy gawronami!
— Nie zaprzeczam — odpowiedział Barbicane — ale dlaczego?
— Bo mamy bardzo prosty sposób opóźnienia tej szybkości, z jaką oddalamy się od księżyca, a nie używamy go.
— A jakiż to sposób? — Spożytkować siłę cofającą, jaką mamy w naszych racach.
— W istocie — rzekł Nicholl.
— Tak jest — potwierdził Barbicane —
Strona:Juliusz Verne - Na około Księżyca.djvu/234
Ta strona została skorygowana.