gdzie poskoczyli wszyscy oficerowie, zapytał, co się to stało.
— Dowódco! to »oni« wracają! — odpowiedział młody miczman.
Zapanował ruch i ożywienie na pokładzie korwety Susquehanna. Oficerzy i majtkowie zapomnieli o strasznem niebezpieczeństwie, jakiego cudem prawie uniknęli, gdyż przed chwilą mogli być zgnieceni i zatopieni. Zajęci byli jedynie katastrofą, zakończającą tę słynną podróż. Najśmielsze więc z przedsięwzięć starożytnych i nowych czasów, opłacone było życiem śmiałych awanturników, którzy je spełnić próbowali.
— To »oni« wracają, — powiedział młody miczman — a wszyscy zrozumieli jego wyrazy; nikt nie wątpił, iż ten meteor jest pociskiem klubu puszkarskiego; o losie podróżników w nim zamkniętych zdania były podzielone.
— Umarli! — mówił jeden.
— Żyją — odpowiedział drugi. — War-