Strona:Juliusz Verne - Na około Księżyca.djvu/273

Ta strona została skorygowana.

Szanowny sekretarz rzucił się do stłuczonego okienka...
W tej chwili usłyszano głos wesoły i czysty Ardana, który krzyczał z zadowoleniem:
— Po mydle, Barbicane, po mydle!
Barbicane, Ardan i Nicholl grali w domino!





ROZDZIAŁ XXIII.
Zakończenie.

Zapewne przypominacie sobie czytelnicy wielką sympatyę, jaka trzem podróżnikom towarzyszyła przy ich odjeździe. Jeśli odjazd takie wrażenie sprawił na obu półkulach ziemskich, z jakimże zapałem świat powrót ich przyjąć był winien? Czyli te miliony widzów, zalegających półwysep Florydy, nie rzucą się na spotkanie tych odważnych awanturników. Te legiony cudzoziemców, przybyłych ze wszystkich kresów kuli ziemskiej na grunt Ameryki, czyż opuszczą terytoryum Unii, nie ujrzawszy Barbicana, Nicholla i Ardana? Nie, roznamiętnienie publiczności miało godnie odpowiedzieć wielkości przedsięwzięcia. Ludzie, którzy opuścili ziemię, którzy powracali z tej