— Jakież to? — zapytał zaciekawiony Barbicane.
— Przypuszczenie, iż z jakiejkolwiek bądź przyczyny nie zapalono prochu, i nie wylecieliśmy w powietrze.
— Do licha! kapitanie — krzyknął Ardan, — chyba żartujesz? Czyż nie doświadczyliśmy skutków wstrząśnienia? Czyż nie przywołałem cię do życia? Czyż ramię prezesa nie zostało skaleczone siłą odbicia?
— Wszystko to prawda, Michale — odrzekł Nicholl — ale pozwól, że zadam ci jeszcze jedno pytanie.
— Słucham, kapitanie.
— Czyś słyszał huk, który musiał być bardzo znaczny?
— Nie — odparł Ardan, wielce zdziwiony; — w istocie huku nie słyszałem.
— A ty, Barbicane?
— Ja również nie słyszałem.
— A więc? — zapytał NicholL
— To prawda! — mruczał Barbicane — dlaczegośmy huku nie słyszeli?
Trzej przyjaciele spoglądali po sobie zdumieni. Było to zjawisko trudne do objaśnienia, bo jeśli pocisk wyleciał, to i huk musiał się rozledz.
— Przekonajmy się przedewszystkiem, gdzie jesteśmy — rzekł Barbicane, odsuwając zasłony.
Strona:Juliusz Verne - Na około Księżyca.djvu/31
Ta strona została skorygowana.