dających na ziemię. Światło ziemskie jest wszakże około trzynaście razy silniejsze niż księżycowe, a przyczyną tego jest niejednakowa wielkość dwóch tych ciał.
Gdy podróżnicy usiłowali przeniknąć ciemność przestworza, liczne gwiazdy spadające roztoczyły się przed ich oczami. Setki bolidów płonących przy spotkaniu się z atmosferą, pozostawiały za sobą smugi jasne, rysujące się na świetle popielatem tarczy ziemskiej. Ziemia znajdowała się wówczas w punkcie najbliżej słońca, a ukazanie się gwiazd spadających w grudniu jest tak liczne, iż wedle obliczeń astronomów, liczba ich dochodzi do 24.000 na godzinę. Ardan wogóle pogardzał rozprawami naukowemi i wolał wierzyć, iż ziemia, zapalając wspaniałe ognie sztuczne, w ten uroczysty sposób obchodzi wyjazd trzech swoich synów.
Było to wszystko, co widzieli z owej sferoidy pogrążonej w cieniu. Glob, na którym pozostawili wszystkie swoje nadzieje, był tylko małym punkcikiem w przestrzeni, ukazujący się im jako sierp coraz bardziej się oddalający.
Przez czas dłuższy trzej przyjaciele nic nie mówiąc, głęboko się zamyślili, a pocisk tymczasem pędził z coraz większą szybkością. Później owładnęła ich senność wielka.
Strona:Juliusz Verne - Na około Księżyca.djvu/40
Ta strona została skorygowana.