ścijanie za przyjaciela świętego Rocha! Ty, która zasługujesz, ażeby twój wizerunek odlano ze spiżu w zakładach władcy piekieł, jak ów piesek, którego Jowisz za pocałunek podarował pięknej Europie! — Pójdź tu, pójdź Diano!
Diana wychodziła z pod kanapy powoli, wyjąc żałośnie.
— Widzę Ewę, ale gdzież się podział Adam? — mówił Barbicane.
— Adam! — rzekł Ardan i on musi tu być także, trzeba go zawołać! Satelita! tu! Satelita!
Satelita jednak się nie pokazywał, a Diana skomleć nie przestawała. Kawałek pasztetu ukoił jej skargi.
Zdawało się, że Satelita przepadł bez wieści; długo musiano go szukać, aż nareszcie znaleziono w jednej z przegród pocisku, gdzie go gwałtowne wstrząśnienie wrzuciło. Biedne psisko silnie skaleczone leżało nieruchomie.
— Do licha! — zawołał Ardan — projekty aklimatyzacyjne na nic!
Ostrożnie wyciągnięto biedne stworzenie, miało ono łeb mocno potłuczony, i zdawało się, że trudno je będzie przywołać do życia. Ułożone wygodnie na poduszce po pewnym czasie przyszło do przytomności.
Strona:Juliusz Verne - Na około Księżyca.djvu/43
Ta strona została skorygowana.