godzinę utrzymywać 2 miliardy 900 milionów myryametrów kubicznych wody.
— A jakimże sposobem ono nas dotąd nie upiekło? — zawołał Ardan.
— Takim, że atmosfera ziemska — odrzekł Barbicane — wchłania cztery dziesiąte ciepła słonecznego. Zresztą, ilość ciepła otrzymywana przez ziemię, wynosi tylko dwie miliardowe części całego, promieniowania.
— Widzę z tego — rzekł znowu Ardan — że wszystko jest w porządku, i że ta atmosfera jest wielce pożytecznym wynalazkiem; nietylko bowiem pozwala nam oddychać, ale jeszcze i nie dopuszcza, abyśmy się upiekli.
— Tak — wtrącił Nicholl — ale na nieszczęście nie tak będzie na księżycu.
— Cóż znowu — spytał zawsze pełen ufności Ardan. — Jeżeli tam są ludzie, toż przecie oddychają, jeśli ich już niema, to zostawili dosyć tlenu dla trzech osób, choćby tylko w głębinie rozpadlin, jakie ich pochłonęły. A my się też na góry drapać nie będziemy.
To rzekłszy, Ardan powstał, i począł przypatrywać się tarczy księżycowej, jaśniejącej blaskiem trudnym do zniesienia.
— Do licha! — zawołał — jakże tam musi być gorąco!
— A dodaj jeszcze, — rzekł Nicholl — iż dzień trwa tam przez 360 godzin.
Strona:Juliusz Verne - Na około Księżyca.djvu/81
Ta strona została skorygowana.