2, 500 fst.[1]. Wysokość summy odpowiadała ważności przedsiewzięcia.
Jeden z członków Towarzystwa zapytał prezydującego, czy doktór Fergusson będzie urzędownie przedstawiony.
— Doktór czeka na rozporządzenie zgromadzenia, odpowiedział sir Francis M.
— Niech wejdzie! — zawołano, — niech wejdzie! Musimy na własne oczy zobaczyć człowieka tak nadzwyczajnej odwagi!
— Może ta niesłychana propozycja, — rzekł stary apoplektyczny komandor, jest jakąś mistyfikacją?
— A gdyby nie istniał wcale doktór Fergusson! — zawołał głos złośliwy.
— Toby należało go stworzyć! — odpowiedział krotochwilny członek poważnego Towarzystwa.
— Proszę wprowadzić doktora Fergusson, — rzekł po prostu sir Francis M.
I doktór wszedł wśród grzmotu oklasków, zresztą bynajmniej nie wzruszony.
Był to mężczyzna około lat czterdziestu, wzrostu i budowy zwyczajnéj, krwisty temperament zdradzały rumieńce ogorzałéj twarzy, której wyraz był zimny, rysy regularne, nos duży i kształtny, jak u przodu okrętu człowieka przeznaczonego do odkryć; oczy łagodne, raczej rozumne niż śmiałe, dodały tej
- ↑ 100,000 zlotych.