Doktór Fergusson miał przjaciela. Nie powiemy drugiego siebie, alter ego, gdyż przyjaźń nie może istnieć między dwoma istotami zupełnie podobnemi do siebie.
Ale jeżeli mieli różne przymioty, usposobienia i temperamenta, Dick Kennedy i Samuel Furgusson mieli jedno serce, i to im bynajmniej nie zawadzało. Owszem.
Dick Kennedy był to Szkot w całem znaczeniu tego wyrazu, otwarty, rezolutny i uparty. Mieszkał w miasteczku Leith pod Edymburgiem, prawdziwem przedmieściu Zakopconego miasta[1]. Był on niekiedy rybakiem, ale wszędzie i zawsze zapalonym myśliwym, co bynajmniej nie dziwi w dziecku Kaledonii, biegającem po górach Highlandu. Sławiony był z celności strzałów: nietylko osadzał kule na ostrzu noża z dość znacznej odległości, ale nadto przecinał je na części tak równe, że zważone połówki nie przedstawiały prawie żadnej różnicy.
Fizjonomia Dicka Kennedy przypominała bardzo Halberta Glendinninga, jak go opisał Walter Scott w Klasztorze; był wzrostu słusznego, przeszło sześć stóp angielskich, pełen wdzięku i zwinności w ruchach, zdawał się mieć herkulesową siłę; twarz ogorzała na słońcu, oczy czarne, żywe i śmiałe, na-
- ↑ Przezwisko Edymburga auld Reckie.