Strona:Juliusz Verne - Pięciotygodniowa podróż balonem nad Afryką.djvu/27

Ta strona została przepisana.

— Siadajmy, — rzekł strzelec, — i mówmy bez namiętności. Kiedy już nie żartujesz, warto rzecz roztrząsnąć.
— Roztrząśniemy jedząc śniadanie, jeśli pozwolisz kochany Dicku.
Dwaj przyjaciele usiedli naprzeciw siebie przy stoliku, między stosem pokrajanych bułek z masłem i zimnem mięsiwem z jednej, a ogromnym imbrykiem z herbatą z drugiej strony.
— Kochany Samuelu, — mówił myśliwy, — twój projekt jest niedorzeczny! niemożliwy! niema w sobie nic praktycznego.
— O tem wydamy sąd po próbie.
— Ależ właśnie próbować nie trzeba.
— Dla czego, mój drogi?
— A niebezpieczeństwa, a przeszkody wszelkiego rodzaju!
— Przeszkody, — odpowiedział poważnie Fergusson, — są wynalezione na to, by je zwyciężyć; co do niebezpieczeństw, powiedz proszę, kto może się pochwalić że ich uniknie? Wszystko jest niebezpieczeństwem w tem życiu; może być bardzo niebezpieczne usiąść za stołem, lub włożyć kapelusz na głowę; zresztą trzeba patrzyć na to co ma nas spotkać jakby już spotkało, i w przyszłości widzieć teraźniejszość, bo przyszłość jest tylko trochę oddaloną teraźniejszością.