W trzy godziny później wypadło nam okrążyć zatokę Kollafjörd, a wkrótce potem wjechaliśmy w „pingstaver” to jest miejsce jurydyki gminnej, zwane Ejulberg. Z wieży kościoła miejscowego usłyszelibyśmy niezawodnie godzinę pierwszą, gdyby tylko islandzkie kościoły posiadały zegary na swych wieżach; pod tym względem są one podobne do swych parafijan, którzy nie znają zegarków kieszonkowych, obchodzą się bez nich, i bardzo im z tem dobrze.
Tu konie trochę wytchnęły; puściliśmy się w dalszą podróż brzegiem zamkniętym z jednej strony łańcuchem pagórków, a z drugiej morzem; jednym tchem przybyliśmy do „avalkirkja” w Branlär, a o milę dalej do Sauerboër „annexia” (kościoła przyłączonego), położonego na południowem wybrzeżu Hralfiörd’u.
Była wtenczas czwarta wieczorem, przebyliśmy cztery mile.
Fjord w tem miejscu szeroki był prawie na pół mili, bałwany morskie z szumem rozbijały się o ostre skały: zatokę tę zamykały bowiem ściany skał skarpowatych, stromych, wysokich na 3000 stóp i godnych uwagi z powodu swoich warstw brunatnych, rozdzielających łożyska tufu czerwonawej barwy, a jakkolwiek najlepsze miałem wyobrażenie o zmyślności naszych koni, zawsze jednak nie wiele dobrego wróżyłem sobie z tej przeprawy,
Strona:Juliusz Verne - Podróż do środka Ziemi.djvu/114
Ta strona została uwierzytelniona.
— 104 —