Strona:Juliusz Verne - Podróż do środka Ziemi.djvu/130

Ta strona została uwierzytelniona.
— 120 —

— Myślałem już o tem — odpowiedział mi stryj najspokojniej i najobojętniej w świecie. Już zaczynałem nabierać otuchy, już na chwilę myślałem że przecie głos rozsądku trafi może nareszcie do przekonania tego zagorzalca.... ale gdzie tam! — Myślałem o tem — zaczął znowu po chwili milczenia — od chwili przybycia do Stapi rozważałem tę ważną kwestyę, bo nie radbym działać lekkomyślnie.
— O zapewne, kochany stryju! — dorzuciłem z pośpiechem.
— Przez sześćset lat Sneffels milczał, może więc teraz się odezwać, to prawda. Ale z drugiej strony, każdy wybuch wulkanu poprzedzają aż nadto dobrze znane zjawiska, o które wypytywałem tutejszych mieszkańców, sam starannie grunt badałem.... i mogę cię najuroczyściej zapewnić mój chłopcze, że wybuchu nie będzie.
Osłupiałem na takie dictum; nie było już o czem mówić więcej.
— Jeśli wątpisz o tem — mówił stryj dalej — chodź ze mną, a sam się przekonasz.
Bezwiednie byłem mu posłuszny. Wyszedłszy z probostwa, przez jednę z arkad ściany bazaltowej dostaliśmy się na czyste pole, jeśli tak nazwać można ogromne zbiorowisko materyi wulkanicznych; cała okolica zalaną była ogromnemi kamie-