obfitość, jak niedostatek. Nie traćmy ani chwili czasu. Gdzie jest nasza paka z rzeczami, spuszczona do krateru?
Hans na to zapytanie, myśliwskiem swoim okiem rzucił wokoło, potem wzniósł głowę do góry i krótko odpowiedział:
— Der huppe!
— Tam wysoko — powtórzył stryj.
Rzeczywiście spora ta paka zaczepiła się na występie skały o jakie sto stóp nad naszemi głowami. Zręczny Islandczyk jak kot wdrapał się na skałę i zrzucił nam bagaże na ziemię.
— Teraz — rzekł stryj — zjedzmy śniadanie, ale posilmy się tak, jak ludzie których czeka długa może podróż.
Suchary i mięso skropiliśmy wodą z manierek i kilkoma kroplami jałowcówki.
Po śniadaniu stryj wydobył z kieszeni książeczkę notatkową, obejrzał kolejno swe narzędzia i zapisał następujące dane:
Chronometr: godzina 8 minut 17 rano.
Barometr: 29 cali 7 linii.
Termometr: 6°.
Kierunek Ws. Połud. Ws.
To ostatnie spostrzeżenie stosowało się do ciemnej galeryi; kierunek wskazała bussola.