rakterze synowca i sieroty, zostałem pomocnikiem jego, jako preparator przy robieniu doświadczeń.
Przyznać się muszę, że z gustem i zamiłowaniem oddawałem się nauce geologii; w żyłach moich płynęła krew mineraloga, i nigdym się nie znudził w towarzystwie moich ukochanych kamyków.
W ogóle można było swobodnym być i szczęśliwym w domku na Kunigstrasse, pomimo niecierpliwości jego właściciela, który kochał mnie bardzo, choć często szorstko się ze mną obchodził. Lecz cóż on temu był winien, że czekać całkiem nie umiał, że zawsze mu było pilno?
Kiedy naprzyład w kwietniu zasadził w doniczkach swego salonu rezedę, lub inny jaki kwiateczek, to codzień rano przychodził pociągać listki, chcąc przez to wzrost ich przyśpieszyć,
Z takim oryginałem nie było co żartować i słuchać go koniecznie było potrzeba; wszedłem więc prędko do gabinetu professora.
Strona:Juliusz Verne - Podróż do środka Ziemi.djvu/17
Ta strona została przepisana.