I rzeczywiście, trzeba się było dobrze z wodą obliczyć, bo zapas jej cały, nie wiem czy na trzy dni mógł wystarczyć; przekonałem się o tem przy kolacyi wieczorem, a na nieszczęście, nie mogliśmy bynajmniej liczyć na wynalezienie jakiego źródła w tym punkcie epoki przejściowej.
Cały następny dzień, przechodziliśmy nieskończoną liczbę arkad i łuków naszej galeryi; ponure milczenie towarzyszyło tej podróży; widocznie od Hansa zaraziliśmy się niemotą. Droga już nie szła w górę, a przynajmniej nie tak widocznie; niekiedy nawet przybierała kierunek pochyły. Nie były to wszakże przyczyny na uwagę zasługujące, gdyż natura pokładów nie zmieniła się ani na jotę.
Światło elektryczne z ogromnym blaskiem odbijało się na ścianach podziemia. Jakby w kopal
Strona:Juliusz Verne - Podróż do środka Ziemi.djvu/175
Ta strona została przepisana.
XX.