Ztąd wniosek oczywisty, że wysokie temperatury nie pochodziły z tego nowego ogniska. Słońce może samo nie było przygotowane do odgrywania swej świetnej roli. „Klimaty” nie istniały jeszcze, a jednakże gorąco rozlewało się po całej kuli ziemskiej, zarówno pod zwrotnikiem, jak i pod biegunam. Lecz zkąd ono pochodziło? z wnętrza globu.
Naprzekor teoryom profesora Lidenbrocka, ogień gwałtowny tlał we wnętrznościach sferoidy; działalność jego dawała się czuć aż do ostatnich warstw skorupy ziemskiej. Rośliny pozbawione zbawczego wpływu słońca, nie wydawały ani kwiatów, ani zapachu, a jednak korzenie ich wydobywały znaczny zapas sił żywotnych z rozpalonych gruntów pierwotnych.
Tejto właśnie bujnej roślinności, pokłady węgla zawdzięczają swój początek. Elastyczna jeszcze naówczas skorupa ziemska, ulegała ruchom mas płynnych, w jej wnętrzu zawartych, ztąd powstały owe liczne szczeliny i rozpadliny, a rośliny wciągnięte pod wody, zwolna uformowały znaczne zbiorowiska drzewa.
Naówczas przyszła jeszcze działalność chemii naturalnej; w głębi mórz, massy roślinne zamieniły się najprzód na torfy, później pod wpływem gazów i ognia fermentacyi, zupełnie się zmineralizowały.
Strona:Juliusz Verne - Podróż do środka Ziemi.djvu/179
Ta strona została przepisana.