się przedrzeć przez usta spieczone. Ostatni raz światełko błysnęło mi w oczach, ostatni odgłos ciężkiego stąpania doleciał uszu moich.
— Hans opuszcza nas — wołałem — Hans! Hans!
Wymawiałem te wykrzykniki, ale sam w sobiegłos mój nie wydobył się na zewnątrz. Jednak po chwili zastanowienia wstydziłem się mej podejrzliwości względem człowieka, który całem swem postępowaniem niedał mi nigdy do tego powodu. Odejście jego nie mogło być ucieczką — nie szedł w górę, ale owszem niżej się jeszcze spuszczał — nie mógł mieć przeto żadnego złego zamiaru. To rozumowanie uspokoiło mnie trochę, inne zupełnie myśli zajęły mą wyobraźnię. Hans był tak spokojnym człowiekiem! jakiś ważny widocznie powód skłonił go do przerwania spoczynku. Czyżby chciał odkryć co nowego? Czyżby w nocy usłyszał szmer jakiś, który do mego nie doszedł ucha? —
Strona:Juliusz Verne - Podróż do środka Ziemi.djvu/193
Ta strona została przepisana.