Strona:Juliusz Verne - Podróż do środka Ziemi.djvu/202

Ta strona została przepisana.
XXIV.

Nazajutrz zapomnieliśmy już wszystkich minionych cierpień i przykrości; zdrój płynął pod naszemi stopami, nie groziło nam przeto żadne niebezpieczeństwo.
Po śniadaniu napiliśmy się wybornej wody żelaznej; czułem się zupełnie orzeźwionym, wrócił mi dobry humor, byłem zdecydowany iść choćby najdalej. I dla czegożby, pomyślałem sobie, nie miała się udać wyprawa, którą przedsięwziął człowiek tak uczony i wytrwały jak mój stryj, tem więcej, gdy ma przy sobie takich ludzi jak nasz zmyślny i cierpliwy przewodnik i ja, jego synowiec, człowiek najzupełniej na wszystko zdecydowany. Taraz, gdyby mi zawet i proponowano powrót na ziemię, tobym się już nie zgodził. Ale Bogu dzięki, tu i mowy o tem być nie mogło.