— Najprzód — rzekł — muszę się obliczyć dla dokładnego poznania w jakiem jesteśmy położeniu; za powrotem radbym nakreślić dokładną. kartę naszej podróży.
— To byłoby bardzo ciekawe; czy tylko spostrzeżenia twe stryju są dość dokładne?
— Spodziewam się; z największą akuratnością notowałem kąty i pochyłości; jestem prawie pewny, że się nie mylę. Przekonajmy się najprzód gdzie jesteśmy. Weź bussolę i uważaj kierunek jaki ona wskazuje.
Wziąłem narzędzie i po krótkiem rozpatrzeniu się rzekłem:
— Wschodnia ćwierć południo-wschodu.
— Dobrze — mówił profesor notując i robiąc zaraz na boku jakiś rachunek. Wnoszę z tego, że od punktu naszego wyjazdu, oddaliliśmy się już o siedmdziesiąt pięć mil.
— Więc podróżujemy obecnie pod Atlantykiem?
— Najzupełniej.
— W tej chwili może na nim ryczy straszna burza, a rozhukane nawałnice rozbijają boki jakiego nieszczęsnego okrętu.
— I to być może!
— Wieloryby biją swemi olbrzymiemi ogonami o ściany naszego więzienia.
— Bądź spokojny Axelu, nie rozbiją go pewno.
Lecz wróćmy do naszych rachunków. Znajdujemy
Strona:Juliusz Verne - Podróż do środka Ziemi.djvu/209
Ta strona została przepisana.