— Na to potrzebowaliśmy około dwudziestu dni czasu.
— Temu nie przeczę.
— Otóż gdy szesnaście mil jest dopiero setną częścią promienia ziemskiego, to jeśli dalej iść będziemy w tym samym stosunku na odbycie całej drogi potrzebować będziemy dwa tysiące dni, czyli prawie półszósta roku.
Profesor nic nie odpowiedział.
— Nie licząc już tego, że gdy pionowa, wynosząca mil szesnaście zyskuje się kosztem ośmdziesięciu mil odbytych poziomo, to uczyniłoby ośm tysięcy mil na południo-wschód, czyli że dawno już bylibyśmy wyszli przez jakikolwiek punkt obwodu, nie dosięgnąwszy środka!
— A niech licho porwie twoje rachunki i przypuszczenia — wrzasnął stryj z gniewem — na czemże to one są oparte? któż ci mówi, że to przejście nie prowadzi nas prosto do celu? Zresztą, ja miałem już przed sobą poprzednika. To co ja robię teraz, już kto inny dawniej zrobił, a co jemu się powiodło, to i mnie udać się musi koniecznie.
— Nie wątpię o tem, lecz przy tem wszytkiem wolno mi jest....
— Wolno ci jest milczeć, co będzie lepiej aniżeli takie brednie prawić.
Strona:Juliusz Verne - Podróż do środka Ziemi.djvu/212
Ta strona została przepisana.