Strona:Juliusz Verne - Podróż do środka Ziemi.djvu/234

Ta strona została przepisana.

cię uścisnąć. W drogę mój chłopcze, w drogę co żywo!
............
Słowa te dodały mi odwagi.
— Do widzenia stryju, wyruszam. Skoro się ztąd oddalę, głosy nasze już się nie będą mogły skomunikować.... do widzenia! odchodzę!.....
............
— Do widzenia Axelu! do widzenia!
............
Te były ostatnie słowa jakie słyszałem; temi wyrazami zachęty i nadziei zakończyła się ta dziwna rozmowa w głębi ziemi, przez półtoramilową odległość prowadzona. W duszy odmówiłem pokorną dziękczynną modlitwę za cud jaki mi niebo okazało, doprowadzając mnie do jedynego może punktu, z którego mogłem być usłyszany od mych towarzyszy.
To zadziwiające napozór zjawisko akustyczne, tłomaczą zwyczajne prawa fizyki; pochodziło ono z kształtu przejścia podziemnego i przewodnictwa skały. Wypadki podobne znane są w nauce i niejednokrotnie obserwowane już były, między innemi w galeryi środkowej katedry świętego Pawła w Londynie, i w sławnych pieczarach Sycylijskich, w owych kopalniach niedaleko Syrakuzy leżących, z których najcudówniejsza znaną jest pod nazwiskiem: Ucho Dyonizyusza.