Strona:Juliusz Verne - Podróż do środka Ziemi.djvu/246

Ta strona została skorygowana.
— 236 —

mi, jako istocie ziemskiej natury. Nowe wrażenia nowych nazw wymagały, a moja wyobraźnia nie dostarczała mi ich w tej chwili. Patrzałem, myślałem i podziwiałem z pewnym rodzajem trwogi i zdumienia.
Uczucia miotające mą duszą wywołały mi na twarz dawne rumieńce; gotów byłem wyleczyć się zdziwieniem. Rzeczywiście, nowato zupełnie w swoim rodzaju terapeutyka; przytem i świeżość mocno zgęszczonego powietrza orzeźwiała mnie, dostarczając mym płucom większą ilość tlenu.
Każdy z łatwością zrozumie, jakiej doznawać musiałem rozkoszy wciągając w siebie solą przejęte wyziewy morskiej wody, po czterdziestu siedmiu dniach więzienia w ciasnem i ciemnem podziemiu, które opuściłem bez żalu. Stryj oswojony już z temi cudami, nie podziwiał ich wraz ze mną.
— Czy czujesz w sobie dość siły do odbycia przechadzki? — zapytał mnie profesor.
— Oh! z największą przyjemnością, mój stryju.
— A więc, podaj mi rękę Axelu i chodźmy przez to kręte wybrzeże.
Z pośpiechem przyjąłem ofiarowaną mi pomoc, i puściliśmy się wzdłuż tego nowego oceanu. Po lewej stronie, skały urwiste w tytanicznem nagromadzeniu wspaniały widok przedstawiały. Z boków ich wypływała nieskończona liczba kaskad, z szumem toczących swe wody przezroczyste; gdzie