— Jakto! w takiej głębokości pod powierzchnią ziemi?
— Bez wątpienia; i ten fakt da się geologicznie wytłomaczyć. W pewnej epoce ziemia uformowana była ze skorupy elastycznej, podległej kolejnym ruchom z góry na dół i z dołu do góry, według praw przyciągania. Jest do prawdy podobnem, że tym sposobem grunt się obniżył i popękał, a pewna część pokładów osadowych wciągniętą została do przepaści tak nagle otwartych.
— Tak być musi. Lecz jeśli zwierzęta przedpotopowe żyły w tych okolicach podziemnych, któż zaręczy, że w tej chwili jeszcze nie napotkamy którego z tych potworów w tym oto gęstym lesie, lub poza jedną ze skał urwistych, tak obficie tu rozproszonych?
To mówiąc, ze wstrętem i obawą obejrzałem się na wszystkie strony, lecz żadna żyjąca istota nie ukazała się na tem dzikiem wybrzeżu.
Czując się zmęczonym, usiadłem na krawędzi wyniosłego przylądka, o spód którego z szumem rozbijały się bałwany morskie. Ztamtąd wygodnie mogłem objąć okiem całą zatokę, przez naturalne wyszczerbienie brzegu utworzoną. W głębi, pomiędzy piramidalnemi skałami powstała niewielka przystań, w której wygodnie stanąłby na kotwicy okręt większy, lub ze dwie goeletty. Czekałem
Strona:Juliusz Verne - Podróż do środka Ziemi.djvu/251
Ta strona została przepisana.