go wytłomaczyć. Jestto coś jakby szmer bezustanny.
— Gdzieś daleko — rzekł profesor — jest widać jakaś skała, lub wysepka, o którą morze się rozbija.
Hans wdrapał się na wierzchołek masztu, lecz nic nie dostrzegł. Na oceanie nic nie widać, aż do samej linii horyzontu.
Trzy godziny tak mijają. — szmer zdaje się pochodzić z oddalonego spadku wody. Gdym to powiedział stryjowi, ten potrząsnął głową; mam jednak przekonanie, że się nie mylę. Może dążymy do jakiej katarakty, która nas zapędzi gdzieś w przepaść niezgłębioną! Taki sposób schodzenia na dół, jako prędzej prowadzący do środka ziemi, może się podoba profesorowi, ale co do mnie.....
Bądź co bądź, jest w odległości kilku mil od nas jakieś hałaśliwe zjawisko, bo i w tej chwili szmer daje się słyszeć wyraźniej i z większą gwałtownością. Nie wiem tylko zkąd on pochodzi — z nieba czy z oceanu?
Radbym zbadać i wzrokiem przeniknąć, nad naszemi głowami w atmosferze zawieszone pary. Niebo jest spokojne; obłoki wysoko podniesione zdają się nieporuszonemi i giną przy natężeniu światła.
Gdzieindziej przeto szukać wypada przyczyny tego zjawiska.
Strona:Juliusz Verne - Podróż do środka Ziemi.djvu/283
Ta strona została przepisana.