Ta strona została przepisana.
XXXVIII.
Od samego początku naszej podróży nie mało mnie już spotkało niespodzianek, powinienem się był przeto już z niemi oswoić. Jednakże przyznam, że na widok tego napisu runicznego osłupiałem zupełnie. Nie tylko podpis uczonego alchemika stał wyryty na skale, lecz i puginał jego znajdował się w moich rękach. Mogłem to wszystko uważać za złowróżbe znaki, ale nie mogę w żaden sposób zaprzeczyć istnieniu podróżnika i rzeczywistości jego podróży.
Gdy takie uwagi krążyły mi po głowie, profesor Lidenbrock zapędził się tymczasem w sposób trochę dytyrambiczny w pochwały dla nieśmiertelnego, jak go zwał, Arne Saknussemma.
— Oh! cudowny geniuszu! — wołał — o niczem nie przepomniałeś, coby mogło innym śmiertelnikom