Strona:Juliusz Verne - Podróż do środka Ziemi.djvu/332

Ta strona została przepisana.
XL.

Zdaje mi się, że była wtedy dziesiąta godzina wieczorem. Pierwszym zmysłem jaki zaczął u mnie funkcyonować po tem nagłem wstrząśnieniu, był słuch. Usłyszałem głębokie w galeryj milczenie, które przyjemny mym uszom dawało wypoczynek po długim i nieustannym huku, jaki mnie ciągle prześladował. Nareszcie, jak szmer jaki doszły do mnie te wyrazy stryja:
— Płyniemy w górę.
— Co mówisz stryju? — zawołałem.
— Płyniemy w górę! płyniemy w górę!
Wyciągnąłem rękę chcąc dotknąć muru — pokaleczyłem się do krwi. Płynęliśmy w górę z szybkością nadzwyczajną.
— Pochodnię! dajcie pochodnię! — zawołał profesor.