Strona:Juliusz Verne - Podróż do środka Ziemi.djvu/357

Ta strona została przepisana.
XLIII.

Otóż i koniec opowiadania, któremu być może, nie dadzą wiary i najłatwowierniejsi ludzie; lecz przyznam się, że z góry jestem na to przygotowany.
Rybacy w porcie Stromboli przyjęli nas z całem współczuciem i otoczyli staraniami należnemi biednym rozbitkom. Dali nam odzież i żywność, a po czterdziesto-ośmiogodzinym wypoczynku, d. 31-go sierpnia mały statek odwiózł nas do Messyny, gdzie przebywszy dni kilka przyszliśmy całkiem do siebie.
W piątek 4-go września wsiedliśmy na pokład Volturne, jednego z pakebotów pocztowych francuzkich, a w trzy dni potem wysiedliśmy na ląd w Marsylii. Moglibyśmy nazwać się ludźmi zupełnie swobodnymi, gdyby nie ta przeklęta bussola,