Podczas jedzenia stryj był prawie wesół, strzelał nawet ciężkiemi żarcikami, jak zwykle wszyscy uczeni, którym nie często przytrafia się żartować. Wstawszy od stołu, przeszedł do swego gabinetu, skinąwszy na mnie, abym za nim postępował, a usiadłszy przy stole, wskazał mi ręką miejsce po drugiej stronie onego.
— Axelu! — rzekł do mnie tonem łagodnym — widzę że jesteś chłopcem dorzecznym i zdatnym; wyświadczyłeś mi dziś ogromną przysługę, bo gotów już byłem zaniechać dalszego badania, zmęczony wynajdywaniem kombinacyi bezużytecznych. Nigdy ci tego nie zapomnę mój chłopcze, a w sławie jaka nas czeka i ty udział mieć będziesz niemały.
— No — pomyślałem — Bogu dzięki w dobrym jest humorze, teraz najlepsza będzie pora, do pogadania o tej marzonej przez niego sławie.
— Lecz przedewszystkiem — rzekł stryj — zalecam ci najściślejszą tajemnicę, rozumiesz mnie? Nie zbraknie zazdrośnych w świecie naukowym, i niejeden bez namysłu wybrałby się w tę podróż, gdy tymczasem świat o niej dopiero za powrotem naszym dowiedzieć się może i powinien.
— Czyż sądzisz stryju, że tak wielu znalazłoby się tych śmiałków?
— Ani wątpić o tem! a któż by nie chciał zdobyć takiego dla siebie rozgłosu. Gdyby się geologowie dowiedzieli o istnieniu tego rękopismu, ca-
Strona:Juliusz Verne - Podróż do środka Ziemi.djvu/50
Ta strona została skorygowana.
— 40 —