— Co mi jest? Graüben.
W trzech słowach opowiedziałem jej rzecz całą.
Milczała przez chwilę; czułem że serce mocniej biło, ręka jej drżała w mych dłoniach. Tak uszliśmy ze sto kroków.
— Axelu! — rzekła nareszcie — wiesz, że to będzie pyszna podróż.
Poskoczyłem na te wyrazy.
— Tak, Axelu! pyszna, powtarzam, i godna synowca tak uczonego professora, jakim jest p. Lidenbrock. Wypada przecież odznaczyć się jakiem ważnem przedsiewzięciem.
— Jakto! Graüben, zamiast powstrzymać, to ty mnie jeszcze zachęcasz do tej szalonej wyprawy?
— Tak jest, mój drogi; myśli nie uważam wcale za szaloną, a jeśli pozwolicie i nie będę wam przeszkodą, to chętnie pojadę z wami.
— Czy być może?
— Tak jest Axelu!
— Ah! kobiety, dziewice, serca wasze zawsze niepojęte, niezrozumiałe!... jesteście albo najbojaźliwszemi, albo też najodważniejszemi istotami. Przy was rozsądek nic nie znaczy... To dziecko anielskie zachęca mnie do tej wyprawy... sama gotowa zaawanturować się z nami... a jednak pewny jestem że mnie kocha szczerze.
Byłem pomięszany, zawstydzony...
Strona:Juliusz Verne - Podróż do środka Ziemi.djvu/63
Ta strona została przepisana.