Rzeczywiście, Sam był nieco wyższego wzrostu, za to Sib więcej pełny, ale mogli śmiało zmienić swe włosy już siwe, przenieść je z jednej głowy na drugą, w niczem nie odmieniając charakteru ich szlachetnych postaci, na każdej bowiem z nich odciskała się ta sama zacność pochodzenia z klanu Melvill.
Czyliż potrzebujemy dodawać że nawet ich odzież, wedle prostej dawniejszej mody, pod względem doboru prawdziwego angielskiego sukna, zdradzała jednakowy gust; z małą, drobną, nieznaczącą różnicą w takowym, bo istotnie Sam lubił kolor ciemno niebieski, Sib zaś barwę ciemnego kasztana.
Doprawdy któżby nie chciał żyć w przyjaźni z tymi dwoma dzielnymi ludźmi? Przywykli do przemierzania życia jednym i tym samym krokiem, zatrzymywali się bez wątpienia w pewnem nieznaczącem oddaleniu jeden od drugiego, gdy nareszcie nadeszła chwila ostatecznego zatrzymania się. W każdym razie te dwa ostatnie filary domu Melvill odznaczały się trwałością i wytrzymałością. Zmuszeni oni byli podpierać oddawna starożytną potęgę ich rasy, datująca się od XIV stulecia, epokę epiczną, Roberta Bruce i Wallace, heroiczną, podczas której to Szkocya odwołała się do Anglii o prawa własnej niezależności.
Lecz jeżeli Sam i Sib Melvill nie mieli dość sposobności do walczenia za pomyślność kraju,
Strona:Juliusz Verne - Promień zielony i dziesięć godzin polowania.djvu/10
Ta strona została przepisana.