Strona:Juliusz Verne - Promień zielony i dziesięć godzin polowania.djvu/102

Ta strona została przepisana.

Bracia porozumiewali się na migi, nie potrzebując wcale mówić, ostatecznie zaś znacznie posunęli się dalej od swoich przeciwników, co nadzwyczaj ucieszyło miss Campbell a przeciwnie zasmuciło jej towarzysza Aristobulusa Ursiclos.
Miss Campbell nareszcie widząc, że pozostała w tyle bardzo daleko, zaczęła grać uważniej i bardziej na seryo i okazała daleko więcej zręczności od swego pomocnika, jakkolwiek tenże uczenie rozprawiał o każdym nowym rzucie.
— Kąt wpadania jest zawsze równy kątowi odbicia i to powinno pani wskazać kierunek w jakim potoczy się kula po dokonanem uderzeniu. Należy zatem korzystać...
— Ależ pan korzystaj kiedy chcesz, przecież widzisz że już chybiliśmy trzy koła...
Rzeczywiście Aristobulus był nadzwyczaj zdystansowany. Może z dziesięć razy usiłował trafić w koło środkowe ale nadaremnie. Jeszcze raz stanął w pozycyi podnosząc w górę buławę i pragnąc spróbować szczęścia.
Ale szczęście nie było mu wcale przychylne. Kula za każdym razem uderzała o żelazo i w ogóle nie mogła przedostać się przez otwór koła.
Na prawdę miss Campbell miała zupełną słuszność uskarzania się na swego partnera.
Ona grała bardzo dobrze, to też wujowie nie omieszkali udzielać jej pochwał.
Wyglądała istotnie czarująco, oddana całą duszą grze, która w zupełności wykazywała na-