Strona:Juliusz Verne - Promień zielony i dziesięć godzin polowania.djvu/103

Ta strona została przepisana.

turalną zręczność jej ruchów; z nogą cokolwiek wysuniętą naprzód, aby tym sposobem kierować tem silniej toczeniem się kuli, cała jej postać zdradzała zajęcie, a na twarzy malowała się radość, jej uroczo zarysowana kibić obudzała zachwyt ogólny. A jednakże Aristobulus Ursiclos wcale na to nie zwracał uwagi.
Można powiedzieć, że gra młodego uczonego doprowadziła do wściekłości. Bracia Melvill już daleko tak posunęli grę, że niepodobna było dorównać im w żaden sposób. A przytem zwycięstwa wolanta są tak niespodziewane i nagłe, że nigdy nie można stanowczo oznaczyć po której stronie będzie zwycięztwo.
Partya zatem prowadzona była dalej na tak nierównych warunkach, gdy zaszedł nieoczekiwany zgoła wypadek.
Oto Aristobulus Ursiclos, w nadmiarze zacietrzewienia się, z całą siłą chciał uderzyć kulę żelazem, tymczasem zamiast w kulę uderzył się w nogę.
Jakże też krzyczał okropnie! Stojąc na jednej nodze wydawał bardzo bolesne jęki, co po części zamiast współczucia wywoływało uśmiech.
Jeszcze śmieśniejszem było to, że kiedy bracia Melvill niemile dotknięci i przerażeni pospieszyli do niego, zaczął swój wypadek określać naukowemi terminami:
— Linia zatoczona przez kulę, dziwnym jakimś grymasem obliczenia zrobiła koło, i tym