kuli toczącej się z impetem ku niemu. Ztąd to właśnie poszło, że kula zrobiła swoje, zamazała malowidło i wywróciła stalugi.
Miss Campbell zaraz za pierwszem spojrzeniem, poznała swego bohatera z Corryvrekan, ale bohater wcale nie poznał swej młodej pasażerki z okrętu Glengarry. Zaledwie prawie tylko widział, jakby w przelocie miss Campbell udającą się z wyspy Scarba do Oban.
Zapewne, gdyby był o tem wiedział, nie omieszkałby przynajmniej złożyć podziękowania swej wybawicielce, ale ponieważ nie wiedział o tem, i zapewne wiedzieć już nie będzie, nie okazał najmniejszej oznaki wdzięczności.
Jakoż i miss Campbell w tym samym dniu zabroniła najsurowiej tak swoim wujom, jako też pani Bess i Partridge, robienia jakiejkolwiek aluzyi do owego pamiętnego dnia.
Po tym wypadku bracia Melvill również dołączyli się do miss Campbell, i zaczęli przepraszać malarza.
— Ależ moi panowie, rzekł tenże, tak drobna rzecz nie potrzebuje tylu trudów waszych.
— Panie, mówił brat Sam... Jesteśmy niezmiernie zmartwieni tym wypadkiem.
— Nawet niepocieszeni że się to stało, dokończył brat Sib.
— Drobnostka, nie stało się przecież żadne nieszczęście, mówił młodzieniec z uśmiechem.
Strona:Juliusz Verne - Promień zielony i dziesięć godzin polowania.djvu/108
Ta strona została przepisana.