Strona:Juliusz Verne - Promień zielony i dziesięć godzin polowania.djvu/115

Ta strona została przepisana.

ciom, opowiadał on o Edimburgu, i o swym wuju Patricle. Pokazało się, że bracia Melvill żyli kiedyś z nim w ściślejszej przyjaźni. Ze te dwie rodziny przed laty połączone były związkami bliższej znajomości, ale oddalenie rozerwało te węzły. Tym sposobem dawniejsze stosunki mogły być przywrócone na nowo. A ponieważ i Olivier Sinclair objawiał życzenie koniecznego ujrzenia promienia zielonego, więc się tak złożyło że miał pozostać tu na dłużej.
Bracia Melvill, miss Campbell i Olivier Sinclair spotykali się prawie codziennie na płaszczyznach nadbrzeżnych Oban. Razem więc badali warunki i okoliczności towarzyszące zachodowi słońca. Dziesięć lub więcej razy na godzinę badali barometr, ale ten jednak nieustannie opadał na 10 stopni ściśnienia nie zapowiadając wcale pogody.
Nareszcie jednego dnia Olivier Sinclair zawiadomił miss Campbell, iż barometr ukazuje niewątpliwą pogodę. Lazur nieba rzeczywiście nie miał na sobie ani jednej smugi, ani najmniejszej chmurki, należało się spodziewać że zachód słońca będzie cudowny.
— Jeżeli dziś nie ujrzymy przy zachodzie słońca naszego zielonego promienia, to nie nasza wina, bo w takiem razie, chyba będziemy niewidomi.
— Wujowie, czy słyszycie, odpowiedziała miss Campbell, to zatem dziś wieczorem!