Strona:Juliusz Verne - Promień zielony i dziesięć godzin polowania.djvu/166

Ta strona została przepisana.

szego przyszłego pobytu zachować w najściślejszej tajemnicy.
— Bardzo słusznie, ale dokąd jednak masz zamiar wyruszyć?
Na szczęście był obecnym rozmowie Olivier Sinclair, który też w ten sposób odpowiedział na pytanie rzucone przez zakłopotanego wuja Sam:
— Miss Campbell, wszystko może być urządzone w sposób zadawalniający. Oto niedaleko ztąd znajduje się maluchna wysepka, bardzo odpowiednia do naszych obserwacyi a jestem pewny, że nikt z obcych nie przerwie nam samotności.
— Gdzież jest!
— Jest to wyspa Staffa, z której można widzieć o dwa tysiące mil.
— Czy można jednak tam żyć na niej i przebywać bezpiecznie?
— Tak jest, odparł Olivier Sinclair. W porcie wyspy Jona zawsze można widzieć elegancki jacht, gotowy wyruszyć na morze. Jego kapitan jest zawsze do rozporządzenia chętnych turystów. Cóż nam zatem przeszkodzi jutro z brzaskiem poczynającego się dnia wyruszyć stąd?
— Panie Sinclair, rzekła miss Campbell, jeżeli jutro powiedzie się nam wymknąć ztąd, bez wiadomości czyjejkolwiek, pozyskasz pan całą moją wdzięczność.
— Jutro, około południa, ponieważ potrzeba