— Wypłynąć ztąd dziś jeszcze. Korzystając z obecnego wiatru, dostaniemy się bardzo łatwo do Achnagraig, a następnie powrócimy tutaj gdy już przeminie burza.
— Dla czego nie wrócić do wyspy Jona, dokąd moglibyśmy dostać się za godzinę, rzekł Sam.
— Nie, nie, nie do Jony, zawołała miss Campbell, przed którą natychmiast zarysowała się występna postać Aristobulusa.
— W porcie wyspy Jona jak równie i tutaj nie będziemy wcale bezpieczni, rzekł kapitan.
— A zatem jedź pan natychmiast, a nas pozostaw na wyspie Staffa, zawołał Olivier Sinclair.
— Na Staffa, przecież tu nawet nie ma żadnego domu do schronienia się.
— Grota Clam Shell wystarczy nam przez kilka dni, odparł Oliwier. Mamy dostateczną ilość zapasów i nie potrzebujemy obawiać się ogłodzenia.
— Tak, tak, dodała miss Campbell, jedź kapitanie. Będziemy tutaj jak rozbitki, jak Robinsoni. Przez czas twej nieobecności będziemy z utęsknieniem oczekiwać na przybycie Clorindy.
— Ależ... rzekł po chwili brat Sam z pewnem niepokojem.
— Zdaje mi się moi wujowie, że potrafię was całkowicie uspokoić, odpowiedziała na to miss Campbell.
Strona:Juliusz Verne - Promień zielony i dziesięć godzin polowania.djvu/176
Ta strona została przepisana.