Strona:Juliusz Verne - Promień zielony i dziesięć godzin polowania.djvu/180

Ta strona została przepisana.

Głębokość całej groty wynosi ogółem sto pięćdziesiąt stóp. W samym jej końcu otworzony załom przedstawia do złudzenia jakby istotne organy.
Tutaj właśnie podróżni postanowili zatrzymać się na chwilę.
Z tego punktu rozwija się perspektywa na cały strop nieba. Wszyscy uniesieni szczytnym krajobrazem nie zdolni byli sformułować tych wrażeń, jakich doznawali.
Nakoniec wyrzekła miss Campbell.
— Jakiż to pałac cudów i ten kto twierdził, że Bóg utworzył tę grotę na miejsce pobytu dla sylfów i ondyn morskich, miał niezmiernie pojęcie prozaiczne. Dla kogoż tedy drżało powietrze, w tym jęku, w tej pieśni, podobnej do pieśni wychodzącej z piersi natchnionego człowieka? Zkąd powstała ta urocza prawdziwa harfa eolska! Czyliż Wawerley nie słyszał owej muzyki ukrytych duchów, wielkiej poemy stworzonej naturą?
— Rzeczywiście, odparł Olivier, Walter Scott tworząc swego Wawerleya i kładąc mu w usta zachwyt, myślał o pałacu Fingala.
— Tutaj właśnie chciałabym wywołać ducha wielkiego poety, rzekła młoda dziewczyna. Dla czegóżby niewidzialni bardowie po przebyciu snu piętnastu wieków nie mieli pojawić się na moje wezwanie? Lubię myśleć, jak ten nieszczęśliwy, oślepiony jak Homer, poeta jak on, śpie-