Strona:Juliusz Verne - Promień zielony i dziesięć godzin polowania.djvu/195

Ta strona została przepisana.

zwolna posuwał się po zwilżonych stopniach skały.
Wielokrotnie jednak musiał się cofać gdy napływały wody, to znowu z szybkością pomykać naprzód, aby ubiedz zbliżające się bałwany morskiej wody.
Nakoniec, kiedy już znalazł się prawie na dole, nowa masa wody wparła do wejścia groty, zdawało mu się, że oboje będą starci o ściany skały, że ich uniesie prąd, wszakże i tym razem zdołał się jeszcze oprzeć, i kiedy morze cokolwiek ustąpiło, wytężywszy wszystkie siły, wydobył się nareszcie z groty.
Prawie w okamgnieniu dotarł do miejsca gdzie w śmiertelnej trwodze stali wujowie Melvill, Partridge i pani Bess, która uprzedzona o nieszczęściu, przybiegła tutaj gotowa oczekiwać na panienkę noc całą.
Byli zatem oboje uratowani.
Tutaj, wysiłek sztuczny zdradził Oliviera i złożywszy miss Campbell w ręce przyjaciół i wujów, sam potoczył się i padł na ziemię.
Gdyby nie jego odwaga i narażenie własnego życia, miss Campbell byłaby zgubiona nie ochybnie.