chęć ich pogodzenia. Ze jednak byłem nieśmiały, więc nie odwołałem się do mych przywilejów jako strzelec.
Nakoniec na wielką pociechę naszych żołądków, zbliżyło się południe. Zatrzymano się u stóp wielkiego wiązu. Strzelby i niestety! próżne torby złożono na boku. Poczem, przystąpiono do pokrzepienia sił, bezużytecznie wyczerpanych na daremnem uganianiu się za zwierzyną.
Smutna była zaiste uczta. Klątwy i narzekania na niegodziwą okolicę. Polowanie bezcelowe. Defraudacya zwierzyny olbrzymia. Należałoby na każdem drzewie pomieścić napis: Polowanie zabrania się! Za dwa lata nie będzie wcale zwierzyny. Dla czegoż nie zakazać tępienia jej przez czas niejaki? Tak? Nie! Nastąpiły skargi ogólne.
Wreszcie zawiązała się dysputa między Pontclone i Matifat, na skutek wspólnie niby zabitej kuropatwy. Wmięszali się i inni. Sądziłem że przyjdzie do ręcznych zapasów.
Nakoniec po upływie godziny wszyscy udali się w drogę, niezmiernie zniechęceni niepowodzeniem. Być może, że po śniadaniu jakoś pójdzie lepiej. Cóżby to był za strzelec, gdyby utracił nadzieję i nie czekał aż do chwili, kiedy