Strona:Juliusz Verne - Promień zielony i dziesięć godzin polowania.djvu/258

Ta strona została przepisana.

wowe drganie, a oficer przekonany, że to jest nowa obelga, policzkuje go. Trzeba było się pojedynkować i biedny chłopiec otrzymał cięcie pałasza, które go na sześć tygodni przykuło do łóżka.
Tymczasem rodzice Jana, po usunięciu się od pracy i zgromadzeniu maleńkiego kapitaliku, czując że się starzeją, chcieli koniecznie syna ożenić. Pani Mathias niespokojna o jego przyszłość czuła, iż towarzyszka kochająca, poświęcona, umiejąca przebaczać błąd fizyczny, dla wysokich przymiotów serca i umysłu, jedynie mogła zrobić znośnem życie biednemu Janowi.
Odnowiła więc stosunki z dalekimi krewnymi i wkrótce potem poprosiła o rękę ich córki dla swojego syna. Małżeństwo to było korzystne pod wszelkimi względami. Młoda dziewczyna była bogatszą od niego, ale to nie odstraszyło jej rodziców, którzy chcieli oddać dziecko swoje nie bogatemu lecz po prostu dobremu mężowi.
Małżeństwo zostało ułożone, ale pani Mathias nie ośmieliła się wspomnieć o kalectwie swego syna. Takie wyznanie boleśne jest dla serca matki, postanowiła więc ściągnąć je do ostatniej chwili.
Niestety! w chwili kiedy miano podpisywać intercyzę ślubną, której czytanie kończono, w chwili kiedy notaryusz czytał:
— „Narzeczony przyznaje, że żona przyniosła