Strona:Juliusz Verne - Promień zielony i dziesięć godzin polowania.djvu/26

Ta strona została przepisana.

części ironia, całą jej postawę odznaczającą się wdziękiem i dystynkcyą.
Miss Campbell nie tylko była piękną ale i dobrą. Bogata przez wujów, nie pyszniła się z tego wcale. Miłościwa, usprawiedliwiała stare przysłowie gaelickie:
Niech ręka, co się otwiera, będzie zawsze pełną.
Przedewszystkiem przywiązana do swego kraju, do klanu, do swej rodziny, była szkotką duszą i ciałem. Jej patryotyczne serce drżało rozkosznie na każdą nótę, jaka przepływała nieraz do niej z gór Highlands.
De Maistre mówił: Jest w nas dwie istoty: jedną jestem ja sam i inna jeszcze.
Ja miss Campbell była to istota poważna, rozsądna, pojmująca życie więcej z obowiązków jak z praw osobistych.

Inną była istota romansowa, cokolwiek skłonna do przesądów, lubiąca opowieści czarodziejskie jakie ma się rozumieć wyłącznie obiegają kraj Fingala; zbliżająca się w pewnym względzie do Lindamirów, tych zachwycających bohaterek romansów rycerskich, lubiła ona wybiegać do sąsiednich dolin, żeby przysłuchywać się „dudom Strathdearne” tak nazywają miejscowi Highlanders[1] wiatr, który dmie w wązkich przejściach i wąwozach.

  1. Highlanders właściwie mieszkańcy Wysokiej krainy.