Strona:Juliusz Verne - Promień zielony i dziesięć godzin polowania.djvu/34

Ta strona została przepisana.

wybranego z pomiędzy uczonych, najmniej nudnych, tak przynajmniej sądzili obaj bracia Melvill. Myśleli oni nadto, że miss Campbell znużywszy nadaremnie wzrok badaniem zachodzącego słońca, wyrzeknie się swej fantazyi i skończy na tem, że wyciągnie rękę do swego narzeczonego. Zresztą Helena wcale się nie domyśli zręcznego podstępu. Obecność pana Aristobulus Ursiclos, wcale jej nie zmięsza.
— Bet!
— Beth!
— Bess!
— Betsey!
— Betty!
Serya imion znowu rozległa się donośnie w salonie, lecz tym razem pani Bess przybyła i otrzymała polecenie przygotować się do natychmiastowej nazajutrz podróży.
Rzeczywiście trzeba się było spieszyć. Barometr, który się podniósł do 30 cali i 310 (769mm.) zapowiadał stałą pogodę do pewnego czasu. Wyjechawszy rano nazajutrz, przybędą dość wcześnie i będą mogli obserwować zachód słońca.
Naturalnie, przez cały ten czas i pani Bess i Partridge byli nadzwyczaj zajęci przygotowaniami. Czterdzieści siedm kluczy w kieszeni jej sukni, brzęczały jak dzwonek muła hiszpańskiego. Wieleż to trzeba było otworzyć szaf, wiele szuflad, a wiele potem znowu zamknąć. Być